header_itachi_sakura_deidara

środa, 27 lutego 2019

Rozdział drugi




Siedziała w salonie, pijąc poranną kawę. Czytała książkę, jaką pożyczyła od przyjaciółki. O miłości, która została niespełniona. W tle słuchała wiadomości w telewizji. Zerknęła na ekran, w którym pojawiła się reporterka. Szpital… Uchwyciła z stoliku pilota i podgłośniła.
- Wczoraj został przyjęty do szpitala Uchiha Itachi, zbiegł ubiegłej nocy. Zmierzają na zachód czarną furgonetką. Nie wiemy kto współpracował z przestępcą. Jednak była to akcja zorganizowana. – Sakura zacisnęła dłonie – Dwóch funkcjonariuszy nie żyje i cztery osoby zostały ranne.
To miało być twoje przedstawienie? – zapytała siebie. Wyłączyła telewizor, po czym odłożyła książkę. Powiadomiła o planach Itachiego, ale nic z tym nie zrobili. Jedynie Sasuke wszczął awanturę, że się spotkała z Itachim. Teraz, jest za późno, aby odwrócić czas.
Spojrzała na komórkę, gdy dobijał się Sasuke.
- Słucham?
- Przyjedź do szpitala. – Odrzekł Sasuke. - Będziesz przesłuchiwana.
- Zaraz tam będę. – Rozłączyła się. Nie zamierzała słuchać długo narzeczonego. W końcu wiedziała, że chce złapać brata, ale mogą go odsunąć od sprawy ze względu na więzy krwi.
Uchwyciła kluczyki z pudełeczka.  Drzwi garażu uniosły się, kiedy wsiadła do mustanga o srebrnym metalicznym kolorze.
Zawsze się wmieszam w niewłaściwie sprawy – westchnęła, po czym przekręciła kluczyk w stacyjce. Nie miała daleko do szpitala, ale zamierzała zrobić zakupy w centrum po przesłuchaniu i wysłuchaniu pretensji Sasuke. Nie chciał, aby wplatała się w wydarzenie z przestępcami. Teraz miała na sumieniu rozmowę z Itachim, jaki obiecał, że jeszcze się spotkają.
Zaparkowała przed budynkiem, gdzie stały radiowozy, telewizja z różnych stacji. Wyszła, po czym odeszła w stronę wejścia do szpitala. Zauważyła reporterów nadających na żywo. Nie mogła się skupić, ponieważ cały czas myślała o starszym potomku Uchiha, jaki nie zamierzał ryzykować. Widziała w oczach czający się mrok i chęć zabawy z ludźmi.
Zaraz puszcze pawia z nerwów. – Zniknęła za drzwiami, po czym odeszła do miejsca, gdzie leżały ciała przykryte czarnym workiem.
- Panno Haruno – zwrócił się do Sakury brązowowłosy funkcjonariusz.
- Co tak oficjalnie, Kiba? – popatrzała w ciemne oczy, gdy odsunął się o krok. Każdy bał się Uchiha, ale znali się ze szkoły, więc kiedyś traktowali siebie jak równych sobie. Poczuła szarpnięcie za ramię.
- Chodź, przesłucha cię policjant. Niestety nie mogę brać w tym udziały. Pieprze takie akcje – westchnął. Ścisnął mocniej przedramię Sakury.
- Sasuke, to boli. – Puścił, kiedy odeszła za brunetem do pomieszczenia, w którym wczorajszej nocy spotkała się z Itachim. Usiadła na fotelu i założyła noga na nogę. Sasuke odsunął się kawałek dalej. W ciemnych oczach wrzał gniew kierowany do Sakury. Nie mógł znieść fakty, że miała kontakt z bratem.  
- W ogóle nie rozumiem, po co się chciałaś się z nim zobaczyć? Jaki był w tym sens? Co powiedział?
- Chciałam tylko mu powiedzieć, aby się nie spoufalał ze mną skoro wie, że jestem twoją narzeczoną. Tylko tyle.
- Szkoda, że jesteś ostatnią osobą, jaka z nim się widziała. Pielęgniarki bały się wchodzić, a ty bezczelnie wykorzystałaś moje nazwisko do wejścia.  Nie rób tak, nie masz jeszcze przywilejów, aby nazywać siebie Uchiha.
- Musiałam się z nim spotkać.
- Nie. Ty po prostu chciałaś go zobaczyć. Tak bardzo podobało ci się… - Do pomieszczenia wszedł policjant.
- Kapitanie, proszę wyjść. – Zdziwił się reakcją młodego funkcjonariusza – Zostałem poinformowany, że nie może zostać przy świadku na czas przesłuchania.
- Ona  nic nie ma do ukrycia przede mną – powiedział Sasuke.
- Może zostać.
- Rozumiem pani zaufanie do narzeczonego, ale nie może uczestniczyć w rozmowie. Polecenie z góry.
Wyszedł.
Trzasnął drzwiami.
Mężczyzna usiadł naprzeciwko Sakury, po czym spojrzał na policzek, ale nie zadawał zbędnych pytań. Chociaż chciał znać każdy najmniejszy szczegół po operacji mordercy.
- Chciałbym wiedzieć co się stało, kiedy pani spotkała się z Itachim?
- Rozmawiałam – powiedziała Sakura – chciałam mu wyjaśnić, aby nie zbliżał się do mnie więcej razy. Choć zamierza mnie zabić.
- Co? – Funkcjonariusz spojrzał znad kartki notatnika. - Groził pani?
- Tak. Pierwszy raz jak został przyjęty do szpitala, drugi jak go odwiedziłam. Stwierdził, że zamierza się mną pobawić, potem zabić. Wiele nie rozmawiałam z Itachim. Gdy wychodziłam powiedział, żebym została na przedstawienie.
- Czyli, wiedziała pani co ma się stać?
- Podejrzewałam, ale poinformowałam Sasuke o moich przypuszczeniach. – Zacisnęła oby dwoje dłoni na sukience. Gdy nie ma obok narzeczonego mogła powiedzieć wszystko z czym miała styczność, lecz wolała nie wspominać o odwzajemnionym pocałunku.
- Czy po wyjściu spotkała pani kogoś podejżanego? – spojrzała na funkcjonariusza, po czym zastanowiła się nad wszystkim dokładnie. Odkąd wyszła myślała, aby znaleźć się w domu i z nikim nie rozmawiać. Szczególnie z rodzicami. Nie miała podstawy, aby mijać się z prawdą.
Zmierzali na zachód czarną furgonetką – pomyślała słowa reporterki z telewizji.
- Furgonetka.
Funkcjonariusz słuchał uważnie.
- Kiedy wychodziłam z szpitala stała na parkingu. Było w niej dwóch mężczyzn. Słyszałam coś o  akcji,  nic więcej. Nie przyglądałam się dokładnie. Jedynie co pamiętam to pośpiech dwójki.
- Rozumiem – stwierdził policjant.– Czy czasami nie widziała pani jak wyglądali?
- Przykro mi.
- Dziękuję. – Zamknął notatnik, po czym schował do kieszeni - Niech pani nie wyjeżdża z miasta dopóki nie złapiemy Itachiego. Z nim nie ma żartów. Czasami myślę, że nie ma równo z głową. Nie powinienem tego mówić, ale on brat kapitana wybiera skrupulatnie swoje ofiary. Właściwie, sądzę, że ma na panią ochotę. Chociaż wygląd i wykształcenie nie zgadza się do poprzednich morderstw. Tak czy inaczej, proszę na siebie uważać.
Kurwa. Przyciągam nieszczęścia – pomyślał, po czym wstała, kiedy zrównała spojrzenie z Sasuke, który stał w drzwiach.
- Co chcesz powiedzieć?
-  Nie zapuszczaj się tam, gdzie nie musisz, bo możesz szybko pożegnać się z życiem. Teraz nigdzie nie jest bezpiecznie. – podszedł do Sakury i chwycił za zdrowy policzek – Nie chcę, abyś cierpiała. Trzymaj się z daleka od podejrzanych typów. Dla własnego dobra – uchwyciła dłoń i się uśmiechnęła.
- Postaram się.
- Nie masz się starać, masz to zrobić. Nie chcę widzieć twojej śmierci.
Przybliżył się, po czym pocałował w czoło. Odszedł do funkcjonariuszy, jacy zajmowali się całą sprawą związaną z Itachim. Chciała nie być wplatana w całą akcje, ale czuła, że tak łatwo się nie wymiga. Miała złe przeczucia co do słów starszego Uchiha. Tak łatwo nie odpuści.
Najpierw musisz wyzdrowieć, aby cokolwiek robić – stwierdziła.
Usiadła na kozetce, gdy patrzyła na policjantów przesłuchujących pielęgniarki. Nie mieli lekko skoro uciekł przestępca. Nie wiedziała co takiego zrobił, ale skoro rodzina Uchiha nie zamierzała poinformować, musiała na własną rękę się dowiedzieć.
Zobaczyła na fotelu pomarańczowe ubranie, które nosił brunet zanim zbiegł. Czuła się okropnie, zdając sobie sprawę, że ten pocałunek nie powinien mieć miejsca. Sama się zastanawiała co powinna zrobić, aby zapomnieć o lubieżnych słowach bruneta.
Uniosła się, po czym zmierzała do kolejnej Sali, gdzie leżał najmłodszy członek rodziny Haruno. Przystanęła, kiedy z pomieszczenia słyszała radosną piosenkę. Oparła się o futrynę, patrząc na dziewczynkę w wieku sześciu lat.
Próbowała powstrzymać łzy.
Przeze mnie jesteś w szpitalu – pomyślała. Odeszła do wyjścia. Nie potrafiła dzisiaj rozmawiać z siostrą. Nie wybaczyła sobie, że jest niewidoma przez nieuwagę. Miała nadzieję, że lekarze przeprowadzą przeszczep, znajdując odpowiedniego dawce.  Tylko pozostała nadzieja, nic więcej.
Odeszła na parking, na jakim się zatrzymała i spojrzała w zachmurzone niebo. 


Brunet bawił się scyzorykiem. Głucha cisza uspokajała bruneta. Dawno nie czuł spokoju. W więzieniu krzyki drażniły Itachiego, choć z biegiem czasu przyzwyczaił się i zaczął ignorować. Rzucił nóż, które wbił się w drewniane drzwi. Uciekł za pomocą kumpli. Zorganizowali tak, aby nikt się nie zorientował. Itachi zdawał sobie sprawę, że świadkowie powiedzą wszystko co widzieli, jak z uśmiechem na twarzy zabijał policjantów, nie bacząc czy mają rodziny.
Odchylił głowę do tyłu.
Chwycił się za szytą ranę. Tabletki przestawały działać i rana dawała o sobie znać, ale starał się olewać ból. Przeczesał rozpuszczone włosy. Wbił wzrok w drzwi, jakie zostały uchylone, kiedy do środka wszedł blondyn o niebieskich oczach. Zerknął na sterczący sztylet w drzwiach.
- Nie zdemoluj całego mieszkania. Wynająłem specjalnie dla ciebie – westchnął Deidara. Wyciągnął z drzwi, po czym rzucił na stolik. Rozłożył się na kanapie i włączył telewizor.
- Mam ci dziękować?
- Czasami mógłbyś.
- Proś dalej, może wysłucham.
Zostawił na wiadomościach. Stacje telewizyjne huczały o ucieczce Itachiego z szpitala. Nic innego nie leciało w telewizji. Siedzieli w ciszy. Postanowili czekać do czasu, jak rana pooperacyjna się zagoi i szwy będą do zdjęcia. O chirurgu będą myśleli, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Zostało to na głowie blondyna.
Zamierzał przełączyć, ale Itachi pochwycił pilot i przemienił na poprzedni kanał. W kadrze zobaczył przyszłą bratową, jaka wpatrywała się w niebo. Zauważył, jak bardzo przytłacza ją sytuacja w jakiej się znalazła.
- Przełącz. Nic ciekawego nie widzę w oglądaniu tego szajsu. I tak się nie dowiedzą, dokąd zwialiśmy.
- Deidara, trochę cierpliwości – przegryzł kciuk, kiedy kamerzysta uchwycił bliżej Sakure. Przeczesała kręcone włosy, gdy zwróciła uwagę na reporterkę. Zamierzała wsiąść do samochodu, lecz zdołała włożyć kluczyki do zamka drzwi.
- Pani Haruno. Możemy zadać kilka pytań? – zwróciła uwagę na reporterkę. Itachi nie odwrócił spojrzenia od Sakury.
- Zadajcie odpowiednie pytania Sasuke. Na pewno chętnie odpowie. W końcu to jego brat. Z tego co wiem chętnie chce złapać zbiega i towarzyszy.
- Nie o to nam chodzi. Doszły nas informacje, że jako ostatnia widziała pani Itachiego.
- Tak. To nie ma ze mną nic wspólnego. W końcu zostanie moim szwagrem. Nawet jeśli jest pokręcony psychicznie.
Deidara zaśmiał się ze słów Sakury.
- Nie przyznaje się pani do współpracy z nimi?
- Nie. Pierwszy raz zobaczyłam Itachiego wczoraj. Na oczy nie widziałam gorszego świra. Mam nadzieje, że to ogląda. – zwróciła się do kamery – Jesteś niezrównoważony psychicznie. Obyś się nigdy do mnie nie zbliżał. Nie ważne jak, zawsze będziesz ohydny.
Wsiadła i odjechała z piskiem opon.
- Dobrze słyszałem, że to narzeczona twojego brata?
- Tak. Moja przyszła bratowa – uśmiechnął się patrząc na odjeżdżającego mustanga. Zamierzał zrobić z życia Sakury piekło, ale do tego czasu może żyć spokojnie. – Uratowała swojego narzeczonego. Prawie go zabiłem, ale powstrzymałem się przez małą gówniarę.
- Szkoda, że tak bardzo ucierpiała po spotkaniu. Stałeś się wrogiem dziewczyny.
- Zobaczysz, jak będzie przede mną uciekać. Tam jest mądra w pysku, ale jak spotkamy się twarzą w twarz ucieknie. Do czasu, kiedy jestem uwięziony w czterech ścianach może czuć się bezpiecznie.
- Może faktycznie jesteś niezrównoważony psychicznie.
- Nie mówię, że skłamała. Nawet mnie nie obraziła. Mogę się zgadzać w dziewięćdziesięciu procentach. Te dziesięć procent nikt jeszcze nie poznał. Mojej dobroci wobec ludzi.
- Czasami masz tam jakiś przebłyski – Deidara uniósł się, po czym spojrzał na bruneta – Co zrobiłeś laluni? Nie wyglądała na zadowoloną z waszego spotkania?
- Nikt nie wygląda dobrze, jak kogokolwiek spotykam.
- I tak nie powiesz. Zamierzasz się pobawić kolejną dziewuszką i wyrzucić jak śmiecia? Jeśli tak to najpierw wyzdrowiej, a potem rób na co masz ochotę. Nie jestem tu po to, aby cię powstrzymywać – poklepał przyjaciela po ramieniu.
Odszedł z pokoju.
Nie żartowałam, na pewno niedługo się spotkamy – pomyślał.
Popatrzył na okno, po czym wstał i zerknął na ludzi czających się w ciemnych zaułkach. Tutaj mógł schronić się przed policją i niechcianymi osobami. Nie przypuszczał, że dostanie się taka okazja, aby jeszcze zabawić się przed śmiercią. Teraz mógł korzystać z życia na całego. Bez wyrzeczeń. Od dawna nie czuł satysfakcji z konfrontacji, z kobietą. I to w dodatku narzeczoną brata, jaka tęskni z miłości.
Pochwycił komórkę, po czym zerknął na numer brata.
- Braciszku, pilnuj tego co twoje, bo możesz łatwo to stracić – powiedział do siebie, po czym uśmiechnął się zadowolony.


Piła w kawiarni kawę i jadła ciasto.
- Dziewczyny, rodzina Uchiha znowu ma problem. Uciekł ten najstarszy z więzienia. Biedna Haruno, kolejny raz odwołany ślub.
- Ten ślub to jakaś kpina. Sasuke nie chce się z nią żenić. Widać, że ich związek to na potrzeby firmy. W końcu i tak wszystko legnie w gruzach. Powinni się zakochać.
- Haruno niby go kocha, ale z nim to różnie.
- Kto tam go wie. Teraz ważniejsze jest złapanie Itachiego. Jeśli tego nie zrobią, może  być dużo ofiar. Wolę nie zapuszczać się w ciemne miejsca. Jeszcze życie mi miłe.
- Jasne… Mam nadzieję, że szybko go złapią zanim pozabija większość osób. Słyszałam, że już zabił pięć osób od czasu przybycia do szpitala. Powinni skazać go na śmierć, zamiast trzymać.
- Niby tego nie zrobili z powodu Fugaku. Przebłagał sędziów. W końcu nie został wydziedziczony, nawet po tym ile przestępst popełnił. Pamiętam jak kiedyś ludzie mówili, jaki z niego geniusz, a teraz spadł na same dno.
- Współczuje Sasuke. Ma na barkach taki ciężar, a landrynka nie potrafi mu pomóc. Jedynie co może zrobić to udać się na poszukiwania miasta w odnalezieniu brata. Tylko jestem ciekawa dlaczego nie został wydziedziczony.
Też jestem ciekawa – pomyślała Sakura.
- Kto tam wie o czym myśli Fugaku. W końcu to jego pierworodny. Dzięki Itachiemu tyle osiągnęli. Wzbili się na sam szczyt przez większość pracy i spotkań starszego syna. Nikt tyle nie wniósł co on. Dlatego połowa firmy należy do niego bez względu jakim jest draniem.
- Jasne. W ogóle, czy Uchiha nie byli wplątani w mafijne sprawy?
- Też o tym słyszałam. Nikt o tym nie rozmawia, ale wszyscy słyszeli plotki, że współpracowali z mafią, ale zrezygnowali bo za bardzo ryzykowne. Może też dlatego mają taki majątek.
- Poszli na skróty – zaśmiały się dziewczyny.
- Lepiej trzymać język za zębami. Ściany mają uszy – spojrzały na Sakure. Pobladły, kiedy spojrzała na dziewczyny, lecz nie zamierzała o niczym wspominać Fugaku czy komukolwiek z rodziny Uchiha. Wolała na własną rękę dowiedzieć się prawdy o pierwszym synu. Choć mogła mieć kłopoty, ale zamierzała dowiedzieć się prawdy. Musiała. Chciała wiedzieć w co się wpakowała, godząc się na ślub.
Zapłaciła, po czym odeszła do samochodu.


Fugaku siedział w salonie i przeglądał dokumenty, kiedy naprzeciwko opadł Sasuke.
- Jak w pracy?
- Odesłali mnie do domu. Nie mam prawa wtrącać się do sprawy.
- W końcu rodzina – spojrzał na młodszego syna – Nie przejmuj się tym. W końcu będą potrzebowali twojej pomocy. Znasz go lepiej niż ktokolwiek inny. Zwrócą się do ciebie. Teraz zajmij się czymś pożytecznym.
- Nie mam czym się zająć.
- Ślubem.
- Zapomniałem o nim – westchnął. Zacisnął dłoń na fotelu. Fugaku zwrócił uwagę na Sasuke, po czym odwrócił spojrzenie od dokumentów
 - Co się dzieje? Nie chcesz tego ślubu? Możesz zrezygnować.
- Nie o to chodzi. Itachi się za bardzo spoufala.
- Tak? Zaszedł ci za skórę?
- Trochę. Ten idiota pocałował Sakure na moich oczach – Fugaku nie krył zdziwienia. Nie przypuszczał, że starszy syn dobierze się do młodszej dziewczyny o dziesięć lat. Tego się nie spodziewał. Nie interesował się dziewczynami Sasuke, z jakimi był w związku.
- Itachi? – zdziwił się – Pocałował twoją narzeczoną? Nie przywidziało ci się od niedotleniania? Wiesz dusił cię mogło dojść do…
- Ojcze! Wiem co widziałem. On bezczelnie pocałował moją Sakure. Zrobił to specjalnie – wstał zdenerwowany z kanapy – To nie wszystko. Ona nic nie zrobiła. Nie uderzyła, nic. Stała jak kołek.
- Itachi nie wiem co sobie myślał, ale Sakura mogła się zdziwić taką reakcją twojego brata. W końcu nie każda jest całowana przez przystojnego mordercę.
- Nie żartuj sobie ze mnie. – westchnął Sasuke, po czym oparł się o ścianę. Obserwował oświetlony ogród. – Dziwnie się zachowała. Nie reagowała na żadnego faceta, bez względu kim był a z nim jakby trzasnął piorun.
-  Jesteś po prostu zazdrosny.
- Jakby ktoś całował twoją żonę…
- Sakura jeszcze nie jest twoją żoną. – wtrącił Fugaku - Daleko wam do tego. Czasami myślę, że nie chcesz ślubu, ale się nie wtrącam.
- To myślisz, że może całować swoją przyszłą bratową?
- Nie, tego nie powiedziałem.
- Wkurza mnie. Porachuje mu kości, jak tyko się spotkamy.
Oj synu, oby nie było na odwrót – uchwycił dokumenty i zaczął czytać, lecz zobaczył zdenerwowanie młodego syna – Co sobie myślałeś, całując Sakure? Zabawiłeś się kosztem jednego z nich, albo dwójki.
Na ustach powstał nikły uśmiech. Wolał, aby nikt nie wiedział jak bardzo Sasuke zrobił się zazdrosny o Sakure. Takie wybryki zdarzają się raz na jakiś czas. Itachi sprawił, że poczuł się zagrożony.
- Fugaku, jesteś w domu – powiedziała – Nie masz nic przeciwko, abym jutro poszła na zakupy?
- Nie. Z kim się wybierasz?
- Z naszą przyszłą synową – stwierdziła Mikoto. Spojrzała na Sasuke, jaki klnął pod nosem na brata. Zdziwiła się, bo pierwszy raz widziała zagniewaną twarz młodszego syna. Nie zamierzała pytać o szczegóły.


Dwa tygodnie później.

Sakura przeglądała ubrania w sklepie, szukając odpowiedniej spódniczki. Wzięła do ręki miniówkę w kolorze pudrowego różu. Uwielbiała pastelowe kolory, ale rzadko kiedy nosiła spódniczki. Musiała mieć dłuższe, ponieważ Sasuke nie lubił jak pokazywała większość nóg. W ogóle od czasu pocałunku Itachiego stał się innym człowiekiem. Obserwował Sakure na każdym kroku.
- Za krótka – spojrzała na Sasuke, po czym odłożyła spódniczkę na wieszak.
- Działasz mi na nerwy. Od dwóch tygodni chodzisz za mną jak cień. Jesteś moim osobistym ochroniarzem? – zaśmiała się z własnych słów.
- Uważaj jak chcesz, ale teraz może w każdej chwili zaatakować.
- Stałeś się przewrażliwiony na punkcie brata. Mówiłam ci, obleciał mnie strach. Jak niby miałam zareagować, w dodatku, że miałam skutą rękę? Proszę cię, przestań. Czuję się jak na obserwacji przez dwadzieścia cztery godziny.
- Dobrze. Teraz cię samej nie zostawię, dopóki Itachi jest na wolności. – obróciła się do Sasuke. Stali, patrząc sobie w oczy.
- Nie ufasz mi.
- Ufam, po prostu jesteś w niebezpieczeństwie. Nie zamierzam ryzykować twojego życia. Musisz być pod obserwacją. Nasi ludzie nie trafili na żaden trop od dwóch tygodni.
- Maskuje się dobrze lub wasi ludzie są ślepi.
- Raczej to pierwsze.
- Ani jedno, ani drugie – westchnęła – Musi odpocząć. Przeszedł operacje. Nie jest na tyle głupi, aby po zabiegu rozpocząć akcje. Może plan jakiś zaświtał, ale tylko w głowie. Przestań panikować i także odpocznij. Dla własnego dobra. Proszę.
- Niech ci będzie. Pójdę na dział męski. Nie waż się wychodzić ze sklepu.
Zauważyła jak odchodził z naburmuszonymi policzkami. Obróciła się w stronę witryny sklepu, gdy odjechał czarny samochód z przyciemnymi szybami. Stał od dobrych pół godziny.
Od paru dni jestem śledzona – westchnęła, po czym odeszła w stronę bielizny. Klientów w południe było więcej niż zazwyczaj. Przeglądała bieliznę w koronkę, kiedy zwróciła uwagę na wejście. Do środka weszło dwóch mężczyzn, jacy wskazali głową na Haruno.
Oddaliła się w stronę działu męskiego.
Miała złe przeczucia co do tego spotkania. Przyspieszyła kroku. Zagapiła się i przez przypadek wpadła na starszego mężczyznę.
- Najmocniej przepraszam – zbierała zakupy, kiedy po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Sasuke odwrócił się, kiedy na niego wpadła.
- co się stało? Jesteś blada.
- Nic – stwierdziła. Spojrzała przez ramię, kiedy blondyn zrobił grymas niezadowolenia. Zamierzał odejść,  ale  młody Uchiha zrównał z nim spojrzenie.
- Deidara? – pochwycił Sakure za dłoń i pociągnął w stronę mężczyzny – Ty na zakupach? Od kiedy sam robisz?
- Co taki zdziwiony? W końcu musiałem wyjść do ludzi – odwrócił głowę, po czym spojrzał na Sakure przenikliwym wzrokiem. Zauważyła, jak wiele zyskała przez Sasuke. Przydał się, że chodził bez przerwy od dwóch tygodni. – Jak rozumiem, to twoja narzeczona.
-  Tak. Sakura to Deidara, przyjaciel mojego brata.
- Jasne, gdzie podziewa się drugi? – zapytała blondyna.
- Za tobą – wskazał blondyn. Spojrzała za siebie, gdzie z chłodnym wyrazem twarzy stał czerwonowłosy – To Sasori, często mu się zdarza podchodzić od tyłu, dość cicho. Lepiej na niego uważać.
- Nie strasz. – stwierdził Sasuke - Nikt tych twoich pogróżek się nie boi.
Ty może nie – powiedziała do siebie, kiedy patrzyła nieufnie na Akasune. Nie mogła się na niczym innym skupić. Oby dwoje przyszli w jakimś celu do Sakury i dokładnie zdawała sobie z tego sprawę.
Odeszła od trójki i wmieszała się w tłum dziewcząt.
To nie przypadek, że jestem śledzona. Do czego on chce doprowadzić? – zapytała siebie. Musiała stąd jak najszybciej uciec, dopóki są nieuważni w stosunku do niej. Zostawiła koszyk z rzeczami, po czym wybiegła ze sklepu. Ryzykowała, ale to jedyne wyjścia, nie mając z nimi kontaktu.
Uchwyciła komórkę, kiedy zaczęła stukać w klawiaturę.
Poszłam do domu.
Przepraszam.
Sakura.
Nie mogła zostać dłużej. Wolała nie poznawać znajomych Itachiego. To stawało się przerażające, że jest obserwowana przez bruneta, a narzeczony pilnuje przez dwadzieścia cztery godziny. Jedynie w nocy ma trochę spokoju. Zdawała sobie sprawę, że zaufani ludzie bruneta mogli zostać wmieszani w uwolnienie przestępcy.
Stała przed pasami, kiedy światła zmieniły się na zielony. Odeszła przed siebie, kiedy ludzie w swoim tępie odchodzili. Po plecach przeszedł dreszcz. Spojrzała przez ramię, kiedy zatrzymała się po drugiej stronie i zerknęła na wieżowiec. Zrobiła krok, kiedy odeszła wzdłóż budynków.
Przeszła obok czarnego samochodu, lecz nie zwróciła uwagi na osobę siedzącą w środku. Usłyszała przychodząca wiadomość, gdy się zatrzymała.
Jak zawsze wściekły – westchnęła. Zamierzała odejść, ale poczuła za sobą ciepły oddech.
- Skoro szedłeś za mną, to mogłeś nie wysyłać… - obróciła się, przerywając wypowiedź. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Na głowie miał zarzucony kaptur, a ludzie nie zdawali się interesować przybyszem.
Zamierzała odejść, ale poczuła szorstką dłoń na policzku, gdzie miała ranę po skalpelu.
- Braciszek jest nadopiekuńczy – przysunął się bliżej – Aż nadto. Nie czujesz się osaczona przez niego? Obserwuję cię przez dwa tygodnie i widzę twoje niezadowolenie. On cię tak szybko nie zostawi, dopóki jestem na wolności.
-  To dzięki tobie jestem obserwowana. Sądzi, że przyjdziesz, ale nie zrobisz tego dopóki jestem z policją.
- Teraz jesteś sama – zacisnęła dłonie, patrząc na przyszłego szwagra. – Jesteś jak nieokrzesane zwierzę. On nie ma na tyle siły, aby cię uspokoić. Ty o tym dobrze wiesz.
- Nie wtrącaj się w rzeczy, jakie cię nie dotyczą. Chcesz coś ode mnie? – odsunęła rękę bruneta od siebie, gdy pochwycił nadgarstek. Pociągnął za sobą. Próbowała się wyszarpać, ale ścisnął mocniej, przez co przegryzła dolną wargę. – Będziesz miał problemy, jeśli…
- Nie robi mi to różnicy – otworzył drzwi przyciemnionego samochodu. – Wsiadaj, porozmawiamy przez chwilę.
Bała się, ponieważ sprawiła, że musiał zostać dłużej w szpitalu. Także podniosła na niego rękę, a widziała, że nie zamierza puścić. Uchwycił Haruno za głowę i wepchnął do samochodu.
Usłyszała kliknięcie drzwi, gdy szofer siedzący za kierownicą nie wtrącał się w relacje między dwójką. Itachi otworzył lekko okno limuzyny, gdy podpalił papierosa. Podał Sakurze pudełko.
- Nie palę – wypuścił dym z ust.
- Jesteś zbyt grzeczna – stwierdził, ale nie odpowiedziała. Odwróciła głowę w bok, jak zobaczyła idącego wkurzonego Sasuke. Zamierzała wyjść, ale drzwi nie chciały się otworzyć. – co ty widzisz w moim bracie?
- Nie powinieneś… - odłożył papierosa do popielniczki – się tym interesować. – Dotknął kolejny  raz rany Sakury.
- Może i nie powinienem, ale to ciota – patrzała zdziwiona na Itachiego – Jest moim bratem, ale nie umie zadbać o kobietę. Czy przez ten czas spaliście ze sobą?
Sakura zdawała sobie sprawę, że zna brata na wylot. Nie spała z nim. Raz na jakiś czas pocałował, ale nie czuła cholernej namiętności, której pragnęła. Za to Itachi pocałował młodą jak prawdziwą kochankę.
- Twoje milczenie jest zaprzeczeniem.
- To moja i jego sprawa. Nie osób pobocznych czy obcych.
- Nigdy nie zastanawiałaś się czy nie miał kochanki? Dlaczego jeszcze nie poszedł z tobą do łóżka po takim czasie? W czasie liceum nie był taki cichy, jakiego wszyscy go widzieli. Obracał się wśród kobiet. Nie jedną przeleciał.
- Nie obchodzi mnie jego przeszłość.
- Powinna – zbliżył się niebezpiecznie. Chciała się oddalić, ale wylądowała na fotelu pasażerskim, a brunet nachylał się i patrzył w oczy. – Może byś zrozumiała dlaczego jest wobec ciebie nieczuły. Nigdy nie będziecie sobie pisani.
Chciała uderzyć bruneta, ale pochwycił dłoń. Zrobił to samo z drugą, gdy przytrzymał dłonie.
- Wiesz kim jestem, mimo to nadal podnosisz na mnie rękę. Masz więcej jaj niż mój brat. Choć nadal jesteś kobietą – kierowca nie interesował się sytuacją, jaka miała miejsce z tyłu.
- Ile zabiłeś? – uśmiechnął się, kiedy Sakura zapytała o ofiary.
- Dużo.
- Nie pytam ogólnie. Chodzi mi o kobiety – poczuła ciepły oddech blisko ucha. Zadrżała. – Policjant mi powiedział, że ja nie zgadzam się z innymi. Wybrałeś inny typ  ofiary?
- Nie liczę ofiar. Mój typ kobiety od niczego nie zależy. To czysty przypadek.  
Uwolnił ręce Sakury, gdy wyprostował się. Uniosła się i pociągnęła bluzę bruneta w górę, gdy zobaczyła, że ma jeszcze szwy. Zacisnęła dłoń, ale wolała nic nie mówić o chirurgii i swoim zawodzie.
- Dlaczego nie byłeś u lekarza?
- Jak sobie to wyobrażasz? Morderca przychodzi do szpitala, aby zdjęli szwy. Nie zamierzam być jeszcze złapany. Muszę się zabawić – puściła bluzę, po czym chciała się uwolnić, ale została pochwycona przez bruneta za policzki.
- Puszczaj mnie – dotknęła dłoni bruneta, aby się uwolnić.
- Nie.
- Czego chcesz ode mnie? – zadowolony patrzył w oczy Sakury.
- Pocałować.
Nie zdążyła nic powiedzieć, kiedy poczuła ciepłe i miękkie wargi bruneta. Próbowała go odepchną, ale miał za dużo siły. Pocałunek sprawił w Sakurze przyjemne dreszcze. Zacisnęła dłonie na torsie bruneta. Nie potrafiła nic zrobić, kiedy ciało domagało się przyjemności od mordercy. Sasuke nie dbał w żaden sposób o Haruno. Najważniejsza stała się praca.
Wyrwała się.
- Nie zdradzę narzeczonego!
- Nikt nie mówi o zdradzie, bo z nim zerwiesz. On nie wykonuje obowiązków wobec ciebie. Skoro nie potrafi znajdzie się inny, jaki wykona je porządnie.
- Ty nic nie rozumiesz, to nie jest takie łatwe jak ci się wydaje. Teraz puść mnie! W końcu nie chcesz teraz mnie zabić.
- Nie – nacisnął przycisk, gdy zamek drzwi kliknął. Uchwycił dłoń Sakury, jaka spojrzała na właściciela – Zapamiętaj jedno – dotknął rany Sakury na policzku – Jesteś moją ofiarą. I jeszcze jedno, spróbuj zaciągnąć Sasuke do łóżka, wtedy zobaczysz czy mu zależy. Następnym razem, gdy się spotkamy nie puszczę cię wolno.
Wyrwała się i zatrzasnęła drzwi. Miała dosyć mężczyzn, jacy chcą dyrygować życiem. Na domiar złego ust Itachiego sprawiały dreszcze, jakich nigdy nie odczuwała przy Sasuke. Sprawił, że kobiece ciało szalało z przyjemności.
Pobiegła w stronę domu, aby nie spotkać kolejny raz nieprzyjemnych typów na drodze.






4 komentarze:

  1. Pierwsze moje pytanie: co ty masz z tą manierą pisania "uchwyciła?" To słowo nie pasuje do wykonywanej czynności. Złapała, wzięła do ręki, chwyciła.
    "Uchwyciła kluczyki z pudełeczka. Drzwi garażu uniosły się, kiedy wsiadła do mustanga o srebrnym metalicznym kolorze." -a może jakiś szerwsz opis? Bo ostatnio Sakura siedziała w salonie. Nikt nie mówi o opisie na pół strony, ale takie poszatkowane zdania też nie są dobre. Wystarczyłoby: Złapała kluczyki z pudełeczka i wybiegła przed dom. Wcisnęła guzik na pilocie a drzwi garażu uniosły się ukazując srebrnego Mustanga". Chyba nieco lepiej?
    "Nie miała daleko do szpitala, ale zamierzała zrobić zakupy w centrum po przesłuchaniu i wysłuchaniu pretensji Sasuke." - co ma piernik do wiatraka? I w ogóle, zero stresu? Będzie przesłuchiwana, Sasuke jest wściekły, a ona myśli o zakupach.
    A nie, stres jest później, ale też powinnaś lepiej to pokazać. Właśnie,pokaż nam to, a nie pisz prosto z mostu. Sakura się stresuje? Napisz, że pocą jej się dłonie, ma rozbiegany wzrok, czuje skurcze żołądka. POKAŻ nam jej stan.
    "- Co tak oficjalnie, Kiba? – popatrzała w ciemne oczy, gdy odsunął się o krok. Każdy bał się Uchiha, ale znali się ze szkoły, więc kiedyś traktowali siebie jak równych sobie. Poczuła szarpnięcie za ramię.
    - Chodź, przesłucha cię policjant. Niestety nie mogę brać w tym udziały. Pieprze takie akcje – westchnął. Ścisnął mocniej przedramię Sakury." - tu na przykład brakuje jakiegoś wprowadzenia, że Sasuke tam jest. Cały czas myślałam, że mowa tylko o Kibie.
    "Odeszła na parking, na jakim się zatrzymała i spojrzała w zachmurzone niebo." - masz problem z właściwym używaniem zaimków. Powinno być na którym się zatrzymała.
    Uważam, że potrzebujesz bety. Kogoś kto będzie czuwał nad twoim tekstem, ponieważ asz sporo problemów: zaczynając od składni, kończąc na źle dobranych słowach.
    Sama historia ma potencjał, aczkolwiek ne porywa mnie ani postać Sakury, ani Itachiego. Wiem, że akcja nie toczy się w świecie shinobi, ale te postacie wydają sę mało realne, ich charaktery nie są zbyt dobrze dopracowane.
    Historia jest młoda, więc wiele rzeczy możesz jeszcze poprawić. Zastanów się dobrze, jakie mają być postacie, z czym chcesz by mierzyły się w tej historii i pomyśl, jak ty byś się zachowała w danej sytuaji? Albo jakiś twój znajomy?
    Mam nadzieję, że się nie gniewasz za ten komentarz. Jeśli uwielbiasz pisać, to ja tylko chcę ci pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam Kimi od początku istnienia jej blogów i denerwują mnie takie komentarze wobec niej od kogoś takiego jak ty. Sama masz mnóstwo błędów, a wszędzie ludzi poprawiasz. Drzazgę u kogoś to się widzi ale belki w swoim oku nie?! Uważasz się za wszechwiedzącą, a tak naprawdę swoją postawą chcesz zaspamować ludzi, żeby tobie komentowali.
      ItaSaku Kimi jest pomysłowe i kocham jej opowiadania z całego serca jak i itasaku, bo to moja ulubiona para. A ty jesteś świeżakiem w ff o itasaku a nie żadnym autorem jak Kimi, która pisze od wielu wielu lat.
      Blogsfera traci przez takich zapatrzonych w siebie autorów jak ty. Nic tylko ludzi krytykujesz.

      Kimi kocham twoje opowiadania i nie mogę zniesc, ze ktoś cie tak traktuje

      Usuń
    2. Uwielbiam anonimów, którzy guzik rozumieją. :D I jeszcze masz czelność mnie obrażać. Nie jestem żadnym świeżakiem, tylko osobą, która pisze od lat (nie zawsze na blogu) i jedyne, co chciałam to pokazać Kimi jej błędy, bo je popełnia. I nie chcę by ktoś mi komentował, nawet tej dziewczyny o to nie poprosiłam. ;) Nie należę do osób, która bezsensownie słodzi.
      I przepraszam, jak ja ją traktuję? Obraziłam ją? Powiedziałam nieprawdę? Nie. Odniosłam się do niej z szacunkiem. Czyli z czymś o tym ty, anonimie, nie masz najwyraźniej pojęcia. ;)

      Usuń

Szablon stworzony przez Shayen