Krew
zawrzała w mym ciele.
W
uszach słyszałam przyspieszający puls i bijące serce. Widok człowieka, który
miał miano w Japonii za poukładanego i dzięki swoim zdolnością doszedł do
szczytu władzy. Okrzyknięto go geniuszem. Teraz nie stoi przede mną mężczyzna z
gazet, tylko całkiem obca osoba z pustym spojrzeniem i zadawalającym uśmiechem.
Z przydługich włosów ciekła krew mieszana z deszczem. Smuga rozcieńczonej krwi
spływała po szyi, wsiąkając w czarny podkoszulek. Pod jego nogami leżały dwa
ciała, a obok kucał mężczyzna szturchając martwych w ramię metalową rurką.
-
Zdechli.
-
Pozbądźcie się ciał w skuteczny sposób, a ja… - zerknął na mnie, zrobiłam krok
w tył kopiąc szklaną butelkę. Dopiero wtedy na mnie spojrzeli wszyscy ze
zdziwieniem, bo kto normalny czeka na swój koniec, przyglądając się ze strachem
w oczach śmierci niewinnych osób. – Zajmę się trzecią, niepotrzebną osobą. –
uniósł rękę z bronią w moją stronę.
Rusz
się!!! Przez cisze panującą na ulicy, słyszałam odblokowujący
się pistolet. Zamknęłam oczy, ale za nim usłyszałam strzał starałam się uciec
od oprawcy. Nie chciałam zostać naocznym światkiem. To miał być normalny dzień!
Jeden z wielu! Próbowałam znaleźć rozwiązanie, ale im bardziej myślałam, tym
gorzej funkcjonowałam
W
oddali zobaczyłam idących dwóch policjantów w mundurach. Wpadłam na jednego z
nich, w panice mówiłam niezrozumiałe słowa. Jeden chwycił mnie za ramiona i
próbował pocieszyć i wydusić sensowne wyjaśnienia. Wskazałam na miejsce, gdzie
mogli znajdować się mordercy.
Mieli
przygotowaną broń w przypadku, jakbym nie kłamała. Nie myliłam się, stali
nadal, paląc papierosa nad ciałami ofiar.
-
Zrobiło się z tego istne szambo. – usłyszałam za sobą. Za nim się spostrzegłam
policjant przede mną dostał kulkę w tył głowy. Krew trysnęła na moją twarz.
Trzęsącą się ręką wytarłam ciecz i wpatrywałam się w rozmazaną krew na dłoni, którą
po przez deszcz znikała.
-
Jesteś policjantem, dlaczego… - gdy tylko na niego spojrzałam, uśmiechnął się,
po czym chwycił za gardło i ścisnął, przypierając moje ciało do ściany.
-
Nie ufaj nikomu, nawet samej sobie. Strach sparaliżował cię od zdrowego
myślenia, a teraz przypłacisz za to życiem. – Zgięłam się w pół, jak jego pięść
uderzyła w brzuch. Upadłam na kolana, trzymałam za miejsce bólu. Łapałam
łapczywie powietrze, żeby zapanować nad strachem. Zacisnęłam dłoń na ziemi. W
moim kierunku zmierzał mężczyzna. Muszę uciekać, ale jestem w pułapce.
Uniosłam
głowę, do czoła została przystawiona lufa. Nie potrafiłam oderwać oczu od
chłodnych tęczówek, które musiały wiele widzieć w okrutnym świecie. Powinnam pogodzić się ze swoim
losem. Światła reflektorów samochodu oświetliły moją sylwetkę.
Macałam
mokrą nawierzchnie obok siebie. Chcę żyć! Jestem za młoda na umieranie! Nie ważne
co zdarzy się potem, moim obowiązkiem jest obronić siebie. Poczułam ból na
palcach, lecz to nic w porównaniu ze strachem przed śmiercią. Zacisnęłam dłoń, i
zebrałam się na odwagę, żeby wstać i zamachnąć się na mężczyznę. Ostrym szkłem zdążyłam
wbić się w policzek, za nim uciekł dalej ode mnie. Wystrzelił z broni w moje
udo, po raz kolejny upadłam przed nim na kolana. Trzymałam się za krwawiące udo
i uniosłam głowę z zaciśniętymi zębami. Jestem bezsilna!
- Daję ci wolność. – wszyscy spojrzeli na kata,
którym miał się dla mnie stać. Trzymał dłoń na policzku, po czym spojrzał na
palce zabawione czerwienią. Uśmiechnął się. Chory psychicznie człowiek! – Gęba
na kłódkę, inaczej twoje słowa odwrócą się przeciwko tobie. Przede mną się nie
ucieknie, i moja skromna rada. – schował broń za pasek spodni, przybliżył do
ucha. Czułam zapach drogiej wody kolońskiej, wymieszanej z tytoniem. –
Dorośnij, dziewczynko, bo jeszcze sporo cię czeka. – odchodził w stronę ciał
dwóch mężczyzn.
-
Lucky! – powiedział policjant, lecz w ręku trzymał broń, szykując się do
strzału. – Pierwszy raz kogoś oszczędził. Naprawdę masz szczęście, gówniaro.
Podejrzewam, że za tym kryje się coś więcej, więc naprawdę radzę zamknąć buzie,
tu nie ma żartów. Spadaj!
Podreptałam
w stronę głównej ulicy krwawiąc z uda. Musiałam dostać się do szpitala.
Obejrzałam się za siebie na mężczyznę stojącego
plecami do mnie. Ile tajemnicy skrywa to miasto? Ile ludzi pracuje dla
korporacji, zmuszając do współpracy? Jak bardzo ludzie drżą w strachu przed TYM
MĘŻCZYNĄ? Tyle pytań, lecz nie posiadam odpowiedzi.
Noooo i to kocham. Wielki powrót Kimi *-*... Prolog bardzo mnie wciągnął i oczywiście czekam na to, co ma nastąpić dalej w opowiadanku. Zachęciłaś do czytania. Mam nadzieję, że rozdział pierwszy pojawi się szybko ❤️
OdpowiedzUsuń