header_itachi_sakura_deidara

poniedziałek, 9 grudnia 2024

1. „Uwolnij mnie, a nie wejdę tobie w drogę …”

 

Sakura

 

Ostatni rok szkoły.

Wszyscy zdawali się być zadowoleni, że opuszczają mury, które sprawiły ból i terror na osobach słabych psychicznie nie potrafiących się obronić. Powstały grupy, które zaprzysięgły sobie wspólne spotkania, lecz czułam niesmak na samo wspomnienie z poprzednich lat, jak bardzo uganiałam się za jednym mężczyzną i chciałam wszystkim się przypodobać, zrobić z siebie typową „dziewczynkę” w tarapatach. Rzadko kto do mnie podchodził, kiedy zrozumiałam, że nie potrzebuje udawanej przyjaźni. Wybrałam samotność zamiast grona znajomych.

Każdą wolną chwilę poświęcałam treningu na siłowni, lub boksie. Sport sprawił, że zapomniałam o problemach nawiedzających mnie co noc, od tamtej pamiętnej nocy, kiedy znalazłam się w nie właściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Każdego dnia czułam się obserwowana. Gdziekolwiek poszłam tam czułam na sobie ciekawskie spojrzenia. Mogłam żyć w przekonaniu, że kiedyś wszystko się skończy, ale o ucieczce mogłam tylko pomarzyć, gdy za każdym razem odsyłano mnie do domu. Czułam się jak ptaszek w złotej klatce, niczym więzień nie mogący przekroczyć granic kraju. Jeśli chciałam, musiałam uzyskać pozwolenie.

Tamten dzień zniszczył wszystko. Przeczesałam włosy do tyłu, opłukałam twarz, zaczesując włosy w luźny warkocz. Samo wspomnienie przynosiło ból i chęć zniknięcia, ale nawet nie dopuszczą żebym odeszła przedwcześnie z tego świata. Wszystko moją zaplanowane.  Zarzuciłam torbę na ramie i odeszłam do szkoły zacząć kolejny dzień.

Z torby wyciągnęłam paczkę fajek, i wcisnęłam jednego do ust. Ludzie nie patrzeli na mnie przychylnie, gdy siedemnastolatka idąca do szkoły pali, nie zważając na otocznie. Starsi ludzie zwrócili uwagę, ale zazwyczaj mam ich gdzieś, bo w swoim starczym wieku nie doświadczyli traumy, mając czternaście lat.

- Sakura! – przed sobą zobaczyłam Ino, jaka nie chciała mnie opuścić od czasu, kiedy oświadczyłam, że miłosne rozterki nie są mi potrzebne. Gdy tylko nasz przyjaciel; a jej miłość odeszły z szkoły nie umiała o nim zapomnieć, więc umawiała się z każdym dla cielesnych zabaw. Wielu próbowało podbijać do mnie, miałam podpisane taką samą plakietkę co Ino. Po prostu puszczalska, tylko dlatego, że blondi się do mnie przyczepiła.

- Co jest?

- Znowu palisz?

- Znowu się bzykałaś? – zrobiła się czerwona, lecz jej ciemne ślady na szyi świadczyły, że się nie mylę.  – To się nie wpierdalaj, tam gdzie nie masz. Ja się ciebie nie pytam za ile się dupczysz, żeby dołączyć do swego kochasia. To żenujące, że z niego nie zrezygnowałaś na swoje chore zachciewajki. Uważaj, bo jeszcze na ciebie nie spojrzy przychylnie.

Zaciągnęłam się w papierosie, i dmuchnęłam dymem w jej stronę, gdy machnęła ręką oczyszczając powietrze.

- Sorka, sorka. – Mimo, że mnie przepraszała to widziałam w oczach złość, że powiedziałam o jej chłopakach głośno. Nie tylko ja o tym wiedziałam, ale cała szkoła mówiła, jak bardzo się stoczyła od czasu wyjazdu swojej miłości do Ameryki. Mnie uważali za samotniczkę z tą samą rangą, ale chyba ostatnio zrezygnowali, gdy starszakowi złamałam nos za klepnięcie w tyłek.

- Co chciałaś? Bo chyba nie zaczepiłaś mnie tylko dlatego, aby wypomnieć mi palenie papierosów?

- Nie, nie, nie. Po prostu chciałam z tobą iść do szkoły. To wszystko.

Gdy tylko przekroczyliśmy prób bramy szkoły zalał mnie zimny pot na widok osoby przede mną, który witał się z Naruto i resztą grupy. Ino bez zastanowienia podbiegła, a ja zamiast iść w jej ślady próbowałam uspokoić oddech. Patrzałam na ręce i zdeptałam papierosa, który wypadł pomiędzy palców.

Poczułam wibracje w kieszeni, lecz nie zamierzałam odczytywać wiadomości, kiedy właśnie przed sobą widziałam osobę, jaką darzyłam uczuciem, ale wszystko rozpadło się niczym rozbite szkło na drobne kawałki. Usunęłam go z mojego życia, raz na zawsze, w zamian pojawiła się inna osoba, która szczerze nienawidziłam.

Zerknęłam na materiał zawiązany u prawej ręki i zacisnęłam dłoń w pięść. Gdybym mogła płakać zrobiłabym to teraz z bezsilności. Jestem marionetkę, którą możesz się bawić, jak tylko masz ochotę. Zrobiłam krok w przód, ominęłam grupę i skierowałam się do szkoły.

- Sakura, weź się chociaż przywitaj z Sasuke.  – Odparła Ino. Zatrzymałam się, po czym spojrzałam w ciemne oczy, lecz to nie te same oczy, które znałam z poprzednich lat. Nie, on się zmienił na lepsze, za to ja się stoczyłam.

- Cześć. – palnęłam i odeszłam w stronę szkoły. Odzyskałeś co utraciłeś, ale czy zdajesz sobie sprawę ile krzywdy wyrządziłeś ludziom? Czułam na sobie spojrzenie Sasuke, kiedy zaczynali tłumaczyć, że zrobiłam z siebie samotniczkę i z nikim nie chciałam utrzymywać kontaktu. Po co miałam akceptować ludzi, którzy tylko się nade mną litowali?

Usiadłam na swoim miejscu. Otworzyłam skrzynkę e-mail.

 

„Droga Wisienko,

Kara za twoje przewinienia będzie ostra. Trochę się tego nazbierało przez dwa lata. Moi ludzie mieli pełne roboty przez twoje wybryki. Nie potrafiłaś usiedzieć na miejscu, ale podziwiam twój zapał i determinacje. Zgodzę się z nimi, jesteś lepsza niż nie jeden mój człowiek. Na pewno nie chcesz przyjąć mojej propozycji?

Twój kochanek: IU”

 

Zaczęłam bujać się na krześle, nie chcąc odpisać na wiadomość. Na żadną nie musiałam odpisać, ale strach przed tym człowiekiem mnie niepokoił. Nie ważne dokąd poszłam, znał każdy mój ruch.

 

„Nie jestem tobie nic winna. Uwolnij mnie, a nie wejdę tobie w drogę. Chcę w końcu stąd odejść, jak najdalej, a na pewno od twojego pieprzonego brata! Po co odzywasz się do mnie po pół rocznej przerwie? Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.”

 

Wiadomość zwrotna przyszła dość szybko.

 

„Jesteś wyszczekana tylko przez wiadomości tekstowe, ale kiedy spotkamy się osobiście, to również będziesz tak warczeć…? Ach, przetwórz teraz informację z naszego spotkania, kiedy wyjeżdżałem. Mówiłem, że powrócę, a wtedy przede mną nie uciekniesz. Miałaś okazję odejść, ale nie potrafiłaś przechytrzyć moich ludzi, więc masz jeszcze jedno podejście. Gdy ci się nie uda to nasz układ wejdzie w życie. Jesteś wystarczająco dorosła.

Uważam, że kobieta z twoim ciałem, sprytem, i silną psychiką ma obowiązek spełnić pewne warunki, o których była mowa. Trzeba było się nie zgadzać. Z drugiej strony wiem, że dotrzymasz słowa. Masz do północy czas na ucieczkę. Ostatni raz.

Do zobaczenia.”

 

- Ty gnido, kurewska! – wszyscy na mnie spojrzeli z rówieśników, ale się nie odezwałam, tylko skrzyżowałam ręce na piersi.  Powinnam wymyśleć plan jak zwiać, ale… czy z tym czymś w sobie jestem w stanie zmylić jego ludzi? Istnieje jeszcze opcja wycięcia z ciała, ale nie zamierzam umierać przez krwotok.

Zaczęłam stukać wiadomość do znajomej, która mogła mi pomóc. Nigdy o niej nie pomyślałam, nie chciałam narażać ludzi, ale teraz mi wszystko jedno. I tak jestem sama, więc jedna osoba mniej nic nie zmieni.

 

 

Itachi

 

 

Stojąc na terminalu w Tokio, patrzałem na brata, który został zasypywany wiadomościami od rówieśników. Podróż do Ameryki mu nie służyła, ale musiałem wyjechać, powinien zostać, ale musiał nauczyć się zasad panujących w rodzinie Uchiha. Powrót sprawił, że miałem ochotę pójść do szkoły i zobaczyć jak miewa się mój ptaszek. Tyle razy ile próbowała uciec nie zliczę na jednej ręce, aż się zabezpieczyłem, inaczej mogła wyfrunąć, na to nie mogłem pozwolić.

- Podwieziesz mnie do szkoły? – zerknąłem na Sasuke.

- Dopiero jutro wracasz do szkoły.

- Naruto pisze, żebym przyjechał, mówił jak wiele się zmieniło. Chętnie zobaczę na własne oczy, niektóre osoby na pewno się nie zmieniły. – Zrobił grymas niezadowolenia. Żebyś się nie zdziwił, braciszku. Osoba, o której na pewno myślisz zmieniła się nie do poznania. Na pewno z charakterku.

- Podrzucę cię. – wskazałem na wyjście z terminala, wsiedliśmy do podstawionego audi, po czym odjechaliśmy na obrzeża miasta, gdzie mieściła się szkoła, do której uczęszczał mój drogi ptaszek.

- Nie chcesz ze mną wejść? W końcu chodziłeś też do tej szkoły, niektórzy nauczyciele ucieszą się, gdy cię zobaczą.

- Mam ustawione spotkania, a po drugie muszę odnaleźć  moją sikoreczką.

- Przerażasz mnie. Wróciliśmy do Japonii na wzgląd kobiety?

- Z czasem zrozumiesz, że kobieta w naszej rodzinie pełni szczególną rolę. Szukaj takiej, która będzie mogła stanąć u twego boku i nie będziesz się jej wstydził. Najlepiej, żeby potrafiła z tobą walczyć, nie tylko się przymilać.

- Mogłem zostać w Ameryce.

- Nie kazałem ci wracać, Sasuke. – Uniosłem głowę znad komórki, wpatrywałem się w przechodnich i moja uwagę przykuły różowe włosy. Po między palcami trzymała papierosa, i wpatrywała się w nadgarstek z zawiniętym materiałem. – Powiedziałem z jakiego powodu wracam. Dałem ci propozycję powrotu, ale nic nie kazałem, lecz z czasem musiałbyś powrócić do korzeni rodzinnych i wziąć sprawy w swoje ręce.

- Dobrze żyło mi się w nieświadomości. Teraz chcesz, żebym wszedł do szkoły i udawał takiego samego nastolatka, jak dwa lata temu. Tobie się udało, zyskałeś szacunek ludzi, piszą o tobie gazety, nawet promowałeś najlepszych projektantów z Paryża.

- Nie miałem tak kolorowo, jak ci się wydaje. Pierwszy raz, kiedy pociągnąłem za spust towarzyszył mi strach, co jeśli ktoś mnie widział i zostanę wydany policji? Z biegiem czasu, wiedziałem jak funkcjonować, żeby ludzie trzymali język za zębami. Jesteś do tego samego zdolny.  

- Każesz mi wrócić do szkoły, na ostatni rok, właśnie do Japonii. Cieszyłem się, kiedy odszedłem, bo odpocząłem od kobiet. Teraz znowu powtórka z rozrywki. Sam masz powodzenie, lecz z jakiegoś powodu nie podejdą do ciebie, nawet jeśli masz ten swój zabójczy uśmiech.

Ryknąłem śmiechem na stwierdzenie Sasuke. Jeszcze jest nieświadomy, że istnieją kobiety, które paraliżuje strach przede mną, poznaniem prawdy lub wstydzą się odezwać. Znajdowały się odważne, lecz tylko na chwilę. Mogłem przeżyć noc by sobie trochę ulżyć, nic w tym wspaniałego. Sasuke sam nie jest niewinnym chłopcem, lubił przebywać z kobietami, ale tylko tymi jakie dały mu dupy. Lubił sobie ulżyć. Nie lubił słodkich idiotek.

- Jesteśmy na miejscu, możesz iść. Widzimy się w domu.

Zatrzasnął drzwi. Jak samochód ruszył, obejrzałem się za siebie i u boku blondynki szła moja ptaszyna. Dotknąłem blizny na policzki z dawnych lat. Miała odwagę podnieść na mnie rękę, lecz teraz czy da radę się sprzeciwić? Zmieniła się przez dwa lata. Nabrała zarysów kobiecości, urosło jej co niego, a sylwetka wyglądała na wysportowaną. W taki sposób postanowiła zapomnieć o przeszłości, która ją ściga?

Wystukałem wiadomość, po czym wysłałem, lecz wątpiłem, aby szybko odpisała po zobaczeniu mojego braciszka. Szykuje się ciekawa zabawa, ale mogę trochę pogmatwać w jej życiu. W końcu musi zrozumieć, że przede mną nie ma ucieczki, nawet jeśli próbuje z każdej strony i tak w klatce nie odnajdzie się wyjścia.

 

 

*

 

Stukałem palcem w blat stołu siedząc w salonie.

- Nareszcie wróciłeś na stare śmieci! – opierając dłonią brodę spojrzałem na blondyna z zadawalającym uśmiechem na ustach. Jego cała prawa strona została popalona w starciu rok temu. Zamiast złości chciał więcej rozrywki. Współczułem im, że zostawiłem każdą sprawę w Tokio własne przyjacielowi. Na dodatek musieli pilnować sikoreczki na każdym kroku.

- Masz ochotę na „małą” zabawę?

- Co wymyśliłeś?

- Ptaszyna dzisiaj spróbuje uciec, ma czas do północy. Zabawmy się w kotka i myszkę na moich zasadach. – usiadł naprzeciwko mnie, gdy jedna z służby przyniosła herbatę. – Podniosę poprzeczkę. Dołączę do zabawy, muszę sprawdzić czy dorosła przez trzy lata. Dwa lata temu wyjechałem, więc powinna wziąć się w garść i stać się złotym ptaszkiem. Nadal buja się w moim bracie?

- To zbędne pytanie, sam znasz na nie odpowiedź. – uśmiechnąłem się sam do siebie, zerknąłem na oczko wodne na środku posiadłości. – Zabawimy się w kotka i myszkę, jak za dawnych lat? Możemy się z nią podroczyć czy doprowadzić na skraj śmierci?

- Można poturbować, ale musi wyjść z tego cała.

- Zaraz wszystkich poinformuję. – Pisał z ekscytacją wiadomość do całej naszej paczki, którzy uwielbiali gry na moich zasadach, a w szczególności „kotka i myszkę”. Ludzie lądowali w szpitalach i nie dożyli doby. Teraz, gdy przekroczyłem granice kraju nie może uciekać w nieskończoność. Ma czas do północy, potem musi się poddać pod moja juryzdykcje. 

Spojrzałem na telefon.

- No… co jest grane? – wypaliłem do słuchawki.

- Mamy problem, poważny, stary.

- Co może być aż tak złego? Nie brzmisz dobrze.

- Widziałem wiadomość, że bawimy się z ptaszyną w kotka i myszkę, ale właśnie tu jest problem. – przerwał na moment. – Musieliśmy przeoczyć jeden fakt z życia dziewczyny. Wyciągnęła sobie lokalizator przez znajomość z chirurgiem. Nie możemy jej znaleźć.  – Kubek, który trzymałem w ręku pękł, rozlewając napój na stół. – Jej nadajnik trzymam w ręku. Chcieliśmy ją odnaleźć, bo zwiała ze szkoły. Podejrzewamy, że jest już za miastem. Wysłałem moich ludzi do przeczesania miasta, ale...

- Deidara ze swoimi ludźmi pojedzie na południe, ja na północ. Znaleźć mi, gówniarę! Nie może uciec! Jej miejsce jest w tym mieście, do usranej śmierci. – rozłączyłem się. Dopiero teraz zrozumiałaś, że mogłaś usunąć nadajnik? Nie pozwolę uciec osobie, która trzymałem przy sobie przez trzy lata. Miała zrozumieć, że nikogo innego nie może mieć u swego boku, a chce zrobić ze mnie błazna? Niedoczekanie. Jeszcze nikomu się nie udało.

Wsiadłem na ścigacza, po czym odjechałem w kierunku portu, gdzie miała najbliższą możliwą ucieczkę. Wolałem sam ją znaleźć i trochę pobawić się po dwóch latach rozłąki. Dawno mi nikt nie sprawił frajdy, trzeba nadrobić stracony czas. Chętnie zobaczę, czy czegoś się nauczyła w przeciągu dwóch lat. To mnie ciekawi, czy opłaciło się zostawić sikorkę przy życiu.

 

*

 

Opierałem się o motor, zaciągnąłem się kolejny raz w papierosie i podziwiałem zachód słońca. Niebo przybrało kolor pomarańczy z czerwienią. O tak! To najlepsze kolory tej nocy, jakie mogło niebo przybrać. Na północy ani śladu, lecz mogłem cierpliwie czekać, że wpadnie w ręce moich ludzi. Wkurzała mnie myśl, że spierdzieliła już za granice miasta, gdzie nie będę mógł jej złapać.

Z kieszeni wyciągnąłem komórkę. Sasuke. Teraz nie miałem czasu na zabawę z bratem, tylko próbowałem odnaleźć moją zdobycz. Najdziwniejsze, że jeśli brat dowie się o przeszłości znajomej może wpaść w furię.

Odpaliłem kamery z miasta, w których miałem dostęp dzięki kretom. BINGO. Zdobycz odnaleziona w samym centrum miasta, pośród ludzi w płaszczu, żeby nikt nie mógł rozpoznać. Przemierzała dość szybko ulicę, ale nie pozwolę zbyt daleko uciec pod moim okiem.

Z piskiem opon odjechałem. Wolałem pierwszy zostać kocurem, który nie popuści tym razem kobiecie. Płeć przeciwna zazwyczaj nie zbliżała się, ale bywały momenty, że miały ochoty doświadczyć erotycznych uniesień. Jestem mężczyzną, więc mogłem od czasu do czasu ulżyć sobie i skorzystać z kobiet chcący mnie rozluźnić. Teraz rozluźnię się w inny sposób.

W brutalny.

 

Szablon stworzony przez Shayen